Obóz KWT 2012

     Klub Wysokogórski Trójmiasto co roku ma w zwyczaju organizowanie obozu zimowego w Tatrach. Tym razem obszarem działalności była Hala Gąsienicowa, a bazą noclegową schronisko (hotel) Murowaniec. Pierwotnie mieliśmy być tam nieco ponad tydzień. Niestety pogoda płatała figle i musieliśmy skorygować plany nie tylko wspinaczkowe. Zmienił się także skład ekipy (niektórzy zrezygnowali). Zatem dnia 17 lutego Robercik, Kuba, Sławek, Jan, Burza oraz ja wyruszyliśmy dyliżansem PKP. Już w czasie podróży dało się odczuć, że będzie to przedni skład :)
        

      Po niespełna 19 godzinach podróży dotarliśmy do Zakopanego. Dogadaliśmy się z obsługą schroniska (od zaopatrzenia), żeby przy okazji robienia zapasów w Zakopcu, zabrali autem nasze  plecaki. Zrobiliśmy ostatnie zakupy (w tym sanki) i ruszyliśmy busem do Kuźnic, a następnie do Murowańca. Generalnie tego dnia byśmy niczego nie urobili, więc nigdzie się nam nie spieszyło. Do schronu dotarliśmy, gdy zmierzchało.



     19 lutego  mieliśmy na celu "laboratorium", żeby coś podziabać. Niestety nie udało nam się dojść nawet do stawu Gąsienicowego. Sypał śnieg,a do tego wiał silny wiatr,co uniemożliwiało widoczność. W  końcu zapadła decyzja o wycofie. Decyzja słuszna, gdyż parę chwil później nad stawem zeszła lawinka. Wróciliśmy zatem do schronu, zjedliśmy. Cóż teraz robić tyle godzin?  Otóż plotkować, przy odpowiednich trunkach :) Tego dnia jedynie to nam zostało ;) Gdy zamknięto stołówkę, przenieśliśmy się do pokoju, w którym nocowała ekipa z pociągu. Wszystko było "pięknie-fajnie-śmiesznie" do momentu powstania konfliktu między mną a Burzą. W międzyczasie wszyscy położyli się spać, a myśmy starali się dojść do porozumienia. Wyszło tak, że dnia następnego (20.02) cała ekipa za wyjątkiem nas ruszyła na Kasprowy, bośmy się minęli (gdy oni wstawali, my dopiero kładliśmy się spać).



    21 lutego udało nam całym składem wyjść ze schronu i dotrzeć w końcu do laboratorium. Niestety wyszliśmy zbyt późno, wokół było wiele prowadzonych kursów i znowu nie udało się zbyt wiele zdziałać - jeśli chodzi o mnie - ponieważ odmarzły  mi palce u stóp - koło godz 13 postanowiłam wrócić do schroniska. Wkrótce pojawiła się reszta klubowiczów i pogodnego wieczoru ciąg dalszy :)


    22 lutego ponowiliśmy próbę działania na laboratorium i tym razem nieco podziabaliśmy. Zadowoleni, że chociaż coś udało się zdziałać, wróciliśmy do Murowańca. Pozostała część dnia wyglądała jak inne, wyżej opisane :) Z racji tego, że najbliższe prognozy pogody nie napawały optymizmem, postanowiliśmy wracać.


    Dnia 23 lutego, spakowaliśmy manatki, przymocowaliśmy 4 wielkie plecaki do sanek Jana, po czym zaczęliśmy schodzić, by zdążyć na wieczorny pociąg do Trójmiasta. Podróż powrotna minęła w mgnieniu oka, mimo tego iż w rzeczywistości trwała ponad 19h! Nadszedł czas, by powrócić do codzienności na nizinach.


    Podsumowując: mimo niesprzyjającej pogody, dzięki tak fajnie dobranej ekipie, wyjazd można zaliczyć do jak najbardziej udanych! A jeśli chodzi o mnie... Cóż... :) Obóz ten, jak się później okazało, przyniósł mi partnera nie tylko wspinaczkowego, ale również i życiowego! :))))


   Resztę fotek znajdziecie TUTAJ.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz