Tym oto sposobem 28 lutego koło południa wylądowaliśmy w Zakopanem :) W sumie to stwierdziliśmy, że można by było trochę pośmigać na desce, więc zanim udaliśmy się do Murowańca, postanowiliśmy pojeździć jakieś 3-4 godz :) Jak się okazało - starość, nie radość. Odezwała się kontuzja kolana... I to tyle w temacie snowboardu! Nadszedł więc czas, by doczłapać się do schroniska :)
Przygód jednak nigdy za wiele! Wróciwszy na Zawrat i spojrzawszy w dół nasuneła mi się jedna myśl: 'ale to byłby piękny dupozjazd!'. Po czym dialog:
E: dupozjazd?
P: tu?!
E: no!
P: no to co?
E: no to sru! :D
Jak opisać ten zjazd? :D - jeden z szybszych! :) śnieg idealnie ubity i wrażenie, że przyspieszanie nie ma końca :P oj tyłek cierpiał ;) Po powrocie do schronu, zjedliśmy obiad i udaliśmy się na MelanżSkałę, gdzie popijając piwko, delektowaliśmy się pięknem, które nas otaczało :) A wieczorkiem, podczas rozmowy z innymi ludkami, stwierdziliśmy, że jeśli pogoda na najbliższe dni ma być jak w bajce, to pokusimy się na Rysy :) Problem stanowiła jedynie moja praca, do której miałam dnia następnego wracać... Ale od czego są urlopy na żądanie?! :D Jak pomyśleliśmy, tak uczyniliśmy :)
Po przebudzeniu spakowaliśmy się, zeszliśmy do Zakopca w celu uzupełnienia zapasów żywności i płynów, po czym udaliśmy się do Palenicy. Do MOka dotarliśmy w mgnieniu oka :) Szkoda nam było marnować dnia, więc ruszyliśmy jeszcze na Szpiglasową :) W drodze powrotnej dopadł nas zmrok. Mimo wszystko szło się przyjemnie, z LOLem od ucha, do ucha i myślą 'jutro Rysy' :)
Uchachani, dotarłszy do MOka, podjedliśmy, po czym usiedliśmy na kamieniu, by uczcić zdobycie Rysów :) Niebo było piękne: tylko widok Tatr na tle niekończącego się błękitu :) Zdrówko! :D
Nazajutrz musieliśmy wracać do Gdańska. Przed zejściem zdecydowaliśmy się jeszcze na mały spacerek, ponieważ pogoda znowu dopisywała. Szkoda by było stracić tak pięknego dnia :) Zatem, co sił w nogach, ruszyliśmy czym prędzej w stronę Wrót, do których niestety nie dotarliśmy, gdyż czas tego dnia nie był naszym sprzymierzeńcem... W okolicy Mnicha przycupnęliśmy na moment :) Zostaliśmy delikatnie posmyrani słonkiem :) ...i czas wracać. Ale, jeszcze tu wrócimy :)
Reszta zdjęć TUTAJ :)
Pzdr,
EviLina :)